24 sierpnia 2021 roku na pecetach i konsolach zadebiutowało King’s Bounty II – cRPG rosyjskiego studia 1C Entertainment. To gra z serii, która w polskiej społeczności nie jest zbyt popularna, ponieważ większym uznaniem zawsze cieszyło się u nas Heroes of Might and Magic.
Takie przezwisko przylgnęło do King’s Bounty na przestrzeni lat, gdyż na dobrą sprawę poprzednie części nie różniły się zbytnio od kultowych w naszym kraju HoMM, a że wydawca pochodzi z Rosji, King’s Bounty było traktowane jako „gorszy brat”. Nic w tym dziwnego, w końcu oba tytuły posiadają tego samego „ojca” – Jona Van Caneghema.
Tworząc najnowszą część, postarano się jednak o to, aby gra czymś się wyróżniała i mogła stać się w pełni konkurencyjnym tytułem na rynku cRPG. Zdecydowanie się udało, ponieważ twórcy wzięli to, co najlepsze z HoMM, dodali kilka własnych pomysłów i stworzyli coś naprawdę grywalnego. Można powiedzieć, że King’s Bounty 2 to bardzo udane połączenie Dragon Age oraz Heroes of Might and Magic.
Aivar, a knight of the Royal Guard… a warrior… a mercenary… captain of his own troop «The Hounds of War». He set out to meet the prince… #KingsBounty #KingsBounty2 pic.twitter.com/ePDQWpDwy0
— King's Bounty II (@KingsBountyGame) August 20, 2021
King’s Bounty nie próbuje wymyślać koła na nowo i kieruje gracza do klasycznego średniowiecznego świata, nazwanego Antara. Oferuje mu wybór postaci spośród trzech dostępnych klas: wojownika, maga lub paladyna. Ta decyzja jest o tyle ważna, że będzie później definiowała kierunek rozwoju naszego bohatera.
Na początku zostajemy wplątani w polityczną intrygę, lądując w zapomnianym przez bogów więzieniu. Okazuje się, że światu grozi zagłada w postaci rozprzestrzeniającej się tajemniczej zarazy. Zostajemy więc wysłani do królestwa Nostrii, gromadząc po drodze pierwsze wojska, zyskując sojuszników i spotykając wrogów. Podejmowane przez nas decyzje przesądzają o dalszych losach królestwa.
Przez znaczną część gry podróżujemy, patrząc na naszego bohatera z perspektywy trzeciej osoby. Świat zwiedzamy niczym w Dragon Age, badając jaskinie i zamczyska, rozmawiamy z napotkanymi postaciami, otwieramy skrzynie ze skarbami i podejmujemy istotne wybory fabularne.
Wiele kwestii możemy załatwić na drodze dyplomacji przez wybranie odpowiednich opcji dialogowych, unikając tym samym niepotrzebnej straty wojska i pieniędzy w potencjalnej potyczce. Eksploracji w King’s Bounty jest naprawdę dużo i oferuje sporo ciekawych elementów do odkrycia.
Dopiero przechodząc do trybu bitewnego, mechanika gry zmienia się na walkę turową i to w tym trybie najmocniej dają się odczuć klasyczne rozwiązania, znane z HoMM. Kamera oddala się, pokazując miejsce bitwy z góry, a mapa zostaje podzielona na heksagony, w których stoją sojusznicze i wrogie jednostki.
Nasz bohater nie bierze czynnego udziału w walce – za jego pomocą wydajemy jedynie rozkazy naszym oddziałom, przemieszczając je po kolejnych heksagonach i atakując przeciwnika. Armia, którą dysponujemy, może być złożona z przeróżnych fantastycznych istot. Jednostki należy dobierać starannie, ponieważ są ściśle związane z wybieranymi przez nas atrybutami: porządkiem, anarchią, siłą i finezją.
Mając wszystkie punkty w anarchii, kapłani czy rycerze otrzymają ujemne modyfikatory podczas walk. Tak samo ghule czy szkielety będą mniej skuteczne, jeśli zainwestujemy w atrybut porządek.
Najnowsze dzieło 1C Entertainment może nie być hitem, który zostanie grą roku. Jednak udało się stworzyć tytuł oparty na klasycznych rozwiązaniach, połączonych w taki sposób, że całość jest niezwykle spójna i gra po prostu sprawia frajdę.
Zdj. główne: Igor Karimov/unsplash.com